Witajcie,
Dawno nic nie napisałam , ale nie dziwcie mi się, bo z dwójką dzieci , gdzie jeszcze jedno z nich ma 28 lat ciężko ogarnąć niektóre sprawy :) Bo o co chodzi?? No oczywiście o choroby. Zośka złapała jakiś wirus w ciągu kilku godzin poprzez ustny ubytek treści żołądkowej ubyło mi połowę dziecka. Z tego też powodu dotarcie do lekarza poprzez góry i doliny sądeczczyzny wywołało u mojej Zosi kolejną lawinę wymiotów, moje dziecko pozwoliło sobie załatwić połowę tapicerki w samochodzie.Znajoma Pani doktor -bo tylko takim się cokolwiek ufa- dała nam coś na kształt kroplóweczki tyle tylko że do butelki i jakiś syrop działający jak smecta o paskudnym fluorescencyjnym kolorze , w smaku tez do d....(swoją drogą co za palant wymyśla takie kolory syropków , przecież dzieciaki obrazu to zauważają i już na sam widok butelki widac że akcja nie przebiegnie pomyślnie). No oczywiście całonocne czuwanie przy maluchu spowodowało że zjadłam całe DUŻE -oczywiście- pudełko Rafaello i uwieżcie mi, wcale się przez to lepiej nie poczułam. Myślałam żeby może jechać do szpitala, ale z moim nieufnym nastawieniem do służby zdrowia szybko sobie przeliczyłam ile syfów może tam moja maleńka załapać i ryzykancko zostałyśmy w domu. Dziś już lepiej - biegunka.Dobrze że mam tylko Zosię bo inaczej musiałbym założyć śmietnisko pampersów, pralnie i suszarnię, magiel no i usługi dezynfekacyjne.A jakby tego było mało w samo południe, bardzo spektakularnie na podjazd zajechała nasza Asterka a w niej mój kochany mąż. Od tego momentu dzień można było całkowicie uznać za stracony. To że odrazu wpakował się do łóżka , przeżyję, to że jak miałam na chwilkę wyjechać z domu , zadzwonił i powiedział ze on jest już taki zmęczony a ja tyle gdzieś jestem ,przeżyję, to że kazał mi zrobić kolację bo i miałam na to 15 minut a miała być gotowana, bo on by sie lepiej po takiej poczuł- przeżyję i stoliczku nakryj się kolacja była, ale kurde to że jak wróciłam cały pokój latał do góry nogami mimo iż całe dopołudnie w nim sprzatałam to już czara goryczy się przelała !Mąż opart o kanapę Zośka wywalająca coś z ostatniej szuflady jaka jeszcze nie została opróżniona i pada tekst- bo Zosia chciała się pobawić(Nie powiem które z nich na tablecie w wyścigówki grało)! NO kude kurde kurde i jeszcze musiałam to posprzątać po nieprzespanej nocy, no szlak może człowieka trafić w minutę i mnie nikt nie zapyta czy się źle czuje!! A czuję się źle!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz