(function(i,s,o,g,r,a,m){i['GoogleAnalyticsObject']=r;i[r]=i[r]||function(){ (i[r].q=i[r].q||[]).push(arguments)},i[r].l=1*new Date();a=s.createElement(o), m=s.getElementsByTagName(o)[0];a.async=1;a.src=g;m.parentNode.insertBefore(a,m) })(window,document,'script','//www.google-analytics.com/analytics.js','ga'); ga('create', 'UA-47068289-1', 'sprytnamamablog.blogspot.com'); ga('send', 'pageview');

środa, 28 sierpnia 2013

KOCHAMY KSIĄŻECZKI DLA DZIECI < BO SIĘ PRZY NICH CICHO SIEDZI..... POZNAJĘ LUDZI wyd.OLESIEJUK

No nie myślcie że ktoś z mojej rodziny pracuje w wydawnictwie, ale tak się składa że ostatnio tylko pozycje z Olesiejuka dostaje albo kupuję.Tym razem dostałam , a właściwie nie ja a Zosia od ojca chrzestnego.No i leżała sobie bidulka na półeczce bo na topie była inna książeczka o której już pisałam i kaczka samograjka. Ale od jakichś kilku dni( no dobra będę szczera od kiedy mój mąż wstał rano do pracy i jego oczom ukazał się widok małej Zosi siedzącej na dywaniuku i beztrosko oblizującej przyssawkę od -jak na złość oczywiście-najmniejszej części książkowego stadka - kurczątek- zagrzmiał srogo w stronę zaspanej mamy -Agnieszka czy Ty jesteś poważna?? Co jest oczywiście bezsensowne pytanie bo powszechnie wiadomo że nie, więc się nie odezwałam.On jednak nie bacząc na to kontynuował swój monolog -weź jej tego kurczaka bo nie jestem pewien czy to jest bezpieczne, słyszysz??Po pierwsze to nie kurczak a kurczątka a po drugie słyszałam ale dalej uparcie trzymałam głowę w poduszce, no bo co mnie bedzie pouczał, przecież to ja z Zośką spędzam cały dzień i wiem w 98%  do czego jest zdolna jego własna, osobista córka. Zapobiegawczo jednak schowałam zwierzaki żeby nasz kochany tatuś na kilka dni zapomniał o incydencie.W międzyczasie Zosia przeniosła zainteresowanie na inną pozycję, jak się okazało nie mniej ciekawą :-) Otóż ta książeczka to tak naprawde na wzór pudełka czekoladek - pudełko z książeczkami.15 książeczek z 15 zawodami: fryzjerka, listonosz, ratownik, tancerka, nauczyciel, kucharz,rolnik, sprzedawczyni, ogrodnik,policjant, dentysta, lekarz, bibliotekarka, kierowca, weteryniarz - dla tych co umieja czytać i dla tych co nie .Książeczki można traktować jak klocki, puzzle, książeczki i nie wiem jeszcze jak co! Zosia uwielbia je wyjmować i wkładać , niestety nie umie jeszcze dopasować obrazka do obrazka , czasem układa wieżę i rozbija ją rączką, czasem piecze je w piekarniku swojej zabawkowej kuchni, a czasem udaje że czyta :-)  Mimo  że książeczki są małe, 3cm*3cm, to jednak są bardzo mocno sklejone i wykonane z tego co najbardziej lubię czyli grubego kartonu. Każda historyjka to 12 stron opowiadających o danym zawodzie i to mi się bardzo podoba , na każdym końcu zawsze piszę-Dziekuję Pani/Panu i zawód.Bardzo kolorowa i kreatywna pozycja .Produkt przeznaczony dla dzieciaków od 12 miesiąca życia.Ponadto na wewnętrznej stronie pudełka jest takie miejce, gdzie w moim mniemaniu można napisać markerem dedykację- to też taki miły niuansik , jeżeli chcemy dać komuś taki prezencik.Na książce jest cena - 24,99 zł czyli nawet nie taka straszna :-) A Wy jak sądzicie, macie ją juz w swoim domowym dorobku , czy jeszcze nie??








wtorek, 20 sierpnia 2013

LAWENDOWO KOLOROWO -KOSMETYKI JOHNSON & JOHNSON


W zasadzie właśnie położyłam Zosię spać, ma dziś wielkie święto bo odchodzi swoje 1 urodzinki. Ale chciałam tu poruszyć problem zasypiania-pewnie nie jedno z Was i to nie raz  zmagało się z niewyspanym brzdącem , lub brakiem zaklęcia na zasypianie!Otóż mnie się należy solidne lanie, i to przyznaję się natychmiast, że za lenistwo!!Zosia zawsze mi spała regularnie , przykładałam do tego dużą wagę.Ale że mamy wakacje, słońce, i ja sama z dzieckiem w domu to zmaltretowałam swojego osobistego Wojnarka aby mnie zabrał na wakacje. On rozkazał natychmiastowe pakowanie, wsadził mnie i małą do samochodu i zawiózł.................. na podkarpacie, do mojego domu rodzinnego, a sam oddalił się wracając tam skąd nas przywiózł. No nie powiem żebym się nie cieszyła ( co prawda mógł nas wziąść do Gruzji np. ale nie czepiam się)- pra babcia, pra dziadziu, babcia, dziadzio, 2 wujków i ciocia, i las rąk w górze kto chce się z Zosią bawić. Miło jest czasem odpoczać od dziecka, toteż odpoczywałam , a odpoczynek zaczynałam od 6 rano kiedy to mała zakwękała pierwszy raz. Babcia wtedy zwarta i gotowa wkraczała jak torpeda do pokoju brała Zosieńkę i mówiła mi słodko- pośpij sobie jeszcze . No to co kurde miałam robić , odwróciłam się swoim szacownym tyłkiem do świata, nakryłam kołderką i lulululu matulu......Co się działo w tym domu podczas mojego błogiego snu diabli wiedzą. Udało mi się nakryć tylko kilka zasad , które moja kochana mamusia ma gdzieś daleko, bo przecież to jest  jej wnusia i figa komu do tego co one sobie obie jedż , czy jak sie bawią. Słodzenie soczku( a mówię nie słodzić bo po co ma sobie już psuć kubki smakowe)bo przecież czystej wody pić dziecko nie może, jedzenie słodkich ciasteczek ( zakazujęę, bo to nie jest jedzenie dla malucha) słodkiego też dziecku potrzeba, zabawy pilotami ( no cholera pilot do telewizora to nie zabawka),wchodzenie po schodach ( pzecież sama się nauczy , po co jej teraz taka wiedza) ale sie nauczyła co mnie lekko wyprowadziło z równowagi, dobrze że ciocia na moją sugestę żeby ja teraz nauczyć schodzić zareagowała bardzo pozytywnie , no i najfajniejsze - telefon komórkowy- mówię nie dawać i nie dawać- ale gadać to ja sobie mogę i babcia dawała do tego stopnia że teraz przy wnuczce nie rozmawia przez telefon bo mała dosłownie rzuca się na aparat i szybciuto go zabiera, telefon jest na klapkę , więc Zosia też kończy rozmowy  :-) i babcia teraz rozmawia przez telefon poza zasięgiem wnuczki hahahah a masz babciu placek ! To tylko nieliczne z zakazów jakie pewnie złamano podczas moich słodkich drzemek ,no ale za wszystko trzeba płacić :-( Zosia przez ten czas całkowicie rozregulowała spanie , i jak wróciłyśmy to tydzień mnie kosztowało żeby spała o regularnych godzinach.Ale zasypiała bardzo, bardzo długo. Najgorsze było usypianie nocne , bo na wpół przytomna łaziła w koło łóżka jak kot z pęcherzem. Postanowiłam działać, oczytałam się jak głupek i metoda każda dobra jak piszą , każda czyli która pytam? Lekko załamana usiadłam w fotelu, wypiłam kawkę i przeglądnełam pocztę.Koleżanka wysłała mi linka do strony Johnson & Johnson bo rozdawali kosmetyki do testowania , patrzę a to było miesiąc temu (szkoda że nie popatrzyłam na rok) wiec dzwonię, proszę , tłumaczę a Pani mi mówi że owszem była taka kampania ale że mam jej linka przysłać bo musi być błąd na stronie, bo kampania rok temu się odbyła. No cholera jasna a mnie tak zależało, bo chodziło o kosmetyki z linii dobranoc bedtime z aromatycznym kompleksem NaturalCalm w tym z wyciągiem z lawendy i rumianku.Nie wspomnę juz o strukturze NO MORE TEARS- dzięki której kosmetyki nie szczypią malucha w oczka. Udało się i paczuszka dotarła do mnie :),a w paczuszce poradnik senny, chusteczki extra sensitive, kojący żel do mycia ciała , kojący płyn do kąpieli i kojący krem na dobranoc. Przeczytałam broszurkę i dotarło do mojego pustego łeba jak ważny dla takiego maluch jest powtarzalny cykl czynności. No więc w spóżnionej, bo w spóźnionej, ale wziełam udział  kampanii, przez 7 dni odbyłam siedem kąpieli z tymi kosmetykami i uwaga uwaga 7 spokojnie przespnych nocy i czas zasypiania małej bardzo się skrocił.Plan mam taki i do dziś dnia go stosuję- najpier siadamy na nocniczek, naczy Zosia siada, w międzyczasie napełniam wanienkę,potem kąpiel z wesołą zabawą z płynem bądź żelem.Oba produkty są tak rewelacyjne że masakra, sama się w nich kąpie , bo tak jak to na mnie działa relaksująco to kosmos...potem okręcam małą w ręcznik pokazuję jej odbicie w lustrze , i niosę do pokoju , tam już wywietrzone, okna zasłonięte, kładę mała na łóżku i z kojącym kremem na noc wykonuję masaż od szyjki do stópek, chwilkę to trwa , potem pieluszka, piżamki i tatuś w drzwiach czeka już  z kaszka i butelką mleka. Po konsumpcji  mała kładzie się obok mnie i zazwyczaj zaczynała się wałęsać po łóżku i trwało to w nieskończoność, teraz coś tam sobie pomruczy,trochę sie poprzewala a potem nagle głowa w poduchę przytula się do mnie i już. Kurcze powiem Wam na 3 dzień jak sytuacja ta okazała sie normą tak się cieszyłam że nie wiem . Raz że miałam jeszcze dla siebie trochę czasu nocą, dwa że Zosia w końcu się wysypia. Ukłon więc z mojej strony w kierunku firmy Johnson & Johnson i powiem Wam że ja jestem wierną fanką lini bedtime .Bardzo gorąco polecam bo napewno maluchowi nie zaszkodzi a pomóc może i to tak banalnym patentem jakim jest po niekąd aromaterapia- jak dla mnie totalna rewelacja. Ceny też do zniesienia żel 400ml-12 zł około, płyn do kąpieli 500 ml około 20 zł, krem 250 ml 11 zł.Można zaszaleć:-)


\




poniedziałek, 19 sierpnia 2013

A NIECH GĘŚ KOPNIE TĘ KACZKĘ -SMILY PLAY -KACZUSZKA


No popatrzcie jaka słodka kaczusia. Niech Was nie zwiedzie ten lekko zawadiacko skrzywiony dziubek,bo wcale a wcale ten mały dziad nie jest słodki ( no dobra jest słodki , ale gdakający i to głośno!)!!! Zosia dostała ta kaczusię w prezencie, miała wtedy może 6 miesięcy , może mniej.Ogólnie mnie sie wtedy wydawało że kochana zabaweczka, solidna ,ładna, i do tego grająca, ho ho ho, takie prezenty tylko dostawać.Wszystko już o niej wiem bo moja córcia która jutro kończy roczek w ciągu ostatniego miesiąca uczyniła wszystko żebym znienawidziła tę zabawkę!! Ale naprawdę absolutnie wszystko.Otóż zabawka jest prawie niezniszczalan i już wiem czemu - niejeden rodzic po wysłuchaniu 50 razy z rzędu tej samej pioseneczki wyp.... by tę kaczkę przez okno, ale spokojnie i tak nic by tam się jej nie stało!Brzuszek wykonany z bardzo mocnego plastiku, wydawało by się że tylko trzy przyciski ,ale te właśnie przyciski to jest moc.... No ale dalej , bo cała reszta tej kaczuszki pierdziuszki wykonana z materiału też niezniszczalnego- no i ogólnie na plus- każda mama lubi jak zabawki nie wygladaja jakby po nich huragan przeszedł! Więc o co ja się czepiam powinno paść pytanie- no kurde o te trzy przyciski -brak czwartego on-off i piątego z możliwością ściszenia tego gdaczącego drania!No chwilowo jest to ukachana zabawka- te przyciski grają i świecą - gwiazdka odpowiada za śpiewanie pioseneczek i przywitanie małego zabawkowicza ,ABC- już wam piszę "ABC umiem czytać", drugi przycisk "123-umiem liczyć" !! O matko matko -po pierwsze to czy niemogłaby już mówić całego alfabetu, po drugie jak już umiesz abc to napewno nie umiesz czytać , a po czwarte wiecie ile razy w ciągu minuty można  usłyszeć ten tekst od tej kaczki , nie wiecie to Wam powiem -12 razy ,a w ciągu godziny 720 razy!!! Szał pał abc - umiem cztać , 123 umiem liczyć i tak w kółko! Zosia jak jeszcze nie umie chodzić tak wytargała tą kaczke na swój stolik , stoi przy niej cały Boży dzień i przyciska, i przyciska, i przyciska! Rano abc, w południe adc,i 123  i 123 i co mam zrobić ?Nie mam serc jej zabrać tej zabawki , wyłączyć nie mogę, więc czekam aż przejdzie ten trudny wiek dorastania! Ja nie wiem jak ta kaczka działa, ale w moim mniemaniu już jest jej bliżej niż dalej do tytułu perpetum mobile bo nie je, nie pije, nie wymienia baterii a działa bez zarzutu! Jakbyście mieli okazję , to zanim nabędziecie zastanówcie się :-) bo ta kaczusia może i Was przeżyje :-P 




piątek, 16 sierpnia 2013

LOVI I AVENT -PORÓWNANIE - KAP KAP NIEKAPKU

No nie ma się co śmiać- i tak dobrze że wybrałam z całego możliwego asortymentu tylko 2 modele a nie tryliony, bo pewnie tyle jest na rynku tych cudaśnych kubeczków.Avent contra Lovi. Dwie w mojej opini dobre marki, sprawdzone techologie, przystępne ceny ha ha ha przesadziłam -ceny rzeczy dla dzieci nigdy nie sa przystępne :-).Aby czytelnie podejść do tematu obrałam takie oto kryteria-  funkcjonalność, szczelność, pojemność, kompatybilność, odporność, higiena, wygląd, cena, Może zacznę od niekapka z Philipsa bo w sumie to się zawiodłam na nim :

AVENT:
1)  FUNKCJONALOŚĆ:
Od góry do dołu,nie podoba mi się to że ochraniacz na ustnik jest nieodczepiany, Zosi przeszkadza to w samodzielnym piciu i wcale mnie nie pociesza myśl że przynajmniej nie zgubię zamknięcia.Ogromny plus za całościowy łatwy sposób skręcenia buteleczki , wiadomo odrazu co gdzie ma być. Ustnik dostaje plusa za miękkość i za bardzo łatwe zamontowanie w butelce. Plus kolejny za zatrzask, który blokuje uchwyt do trzymania i nie trzeba kombinować żeby ustnik i uchwyt były pod odpowiednim kątem .Uchwyt dobrze się trzyma w rączce mimo że jest szeroki.Nie podoba mi się to, że ten niekapek jest dość sporych rozmiarów i mimo że np. odkręce uchwyt to nie mogę go włożyć do uniwerslanego opakowania steropianowego na butelki, ratuje nas kupienie termoopakowania, napewno nie ratuje to jednak naszego portfela.


2) SZCZELNOŚĆ:
Szczelny był szalenie i Zosia go bardzo lubiła dopóki nie rozebrałam całego systemu i nie umyłam dokadnie, teraz czasem zassa i trzyma szczelność a czesem nie- drażniące jak na niekapka!!!


3) POJEMNOŚĆ:
150 ml , jest miarka wszystko fajnie i czytelnie. można zmienac butelki i tym samym pojemność.


4) KOMPATYBILNOŚĆ:
No jak to niemiecka marka to musi to być kompatybilnie :-) spokojnie można dopasować do każdej butelki Avent i zmienić ja w niekapka :-) bardzo wygodna sprawa bardzo, bo ja używam tylko butelek Avent, chociaż zatyczka od niekapka z niektórymi putelkami wyglada śmiesznie bo jest od nich szersza .


5)ODPORNOŚĆ:
Nie do zniszczenia przynajmniej na razie, Avent ma w sobie coś takiego , że człowiek się nie boi widząc wylatującą jak torpeda z wózka butelkę, i nie marwi się że zaraz będzie wielkie bum, bo bum będzie ale bez szału....i uszczerbku na produkcie.


6) HIGIENA:
Mam specialną szczotkę z Aventa o takim profilu że faktycznie łatwo nią operować i umyć butelkę.Drażni mnie natomiast ten ustnik bo jak go już umyłam to stał się nie tak szczelny jak wcześniej i to mnie bardzo zniecheciło.Oprócz ustnika całość butelki możemy oczywiście myć w zmywarce :-)


7) WYGLĄD:
Ta seria jest w 3 kolorach bardzo mi się podobają wszystkie trzy- ja mam różowy :-0 , trochę mnie drażni przysadzistość tej buteleczki.


8) CENA: 17 zł


LOVI:

1)  FUNKCJONALOŚĆ:
Podoba mi sie że zatyczka jest odczepiana i ma miarkę- bardzo przydatna sprawa a nigdy nie wadzi :_) Nie do końca przekonuje mnie patent ustnika połączonego na stałe z zakrętką, bo jak mniemam to się przekłada odrazu na cenę części wymiennej.Ustnik ma jednak kapitalny kształt fajnie się z niego pije i przy okazji masuje dziąsełka, Zosia bardzo go lubi i jak z niego nie pije to żyłuje dziąsła. Łatwo się składa całość. Drażni mnie jednak w tej butelce brak zatrzasku do uchytu- muszę kombinować żeby ustnik było pod katem do uchwytu.Za to fajna ergonomiczna buteleczka, no i mimo iż uchwyt bardzą wąski to też małe rączki dobrze go trzymają.

2) SZCZELNOŚĆ:
W zależności jak sami chcemy regulujemy szczelność dzięki silikonowej kształtce znajdującej się w buteleczce, oczywiście jak każda sylikonowa cześć ulega ona po jakimś czasie rozszczelnieniu , ale ja ją już mam pół roku i nie mam problemu z użytkowaniem tego produktu, naczy córcia nie ma :-)


3) POJEMNOŚĆ:
Producent na stronie podaje że 150 ml , ja mu muszę zaufać bo choć na zatyczce jest miarka to już na samej buteleczce nie ma - minus mu za to !Można zwiększać pojemność za pomoca innych butelek.


4) KOMPATYBILNOŚĆ:
Produkt jest kompatybilny ale tylko z butekami , kubkami trekingowymi i niekapkami bez nadruku na butelce, więc jeśli korzystacie ze standardowych buteleczek lovi to niekapek trzeba potrakotwać jak osobny sprzęt.

5)ODPORNOŚĆ:
Jest to kubeczek odporny na wszelkie ,póki co ,działania mechaniczne mojej córki, mimo i sprawia wrażenie takiego delikatnego.


6) HIGIENA:
Całość można spokojnie szorować , lub być mądrym wyjąć sylikonowa wkładkę i resztę odkazić w zmywarce- nic się z kubeczkiem nie dzieje, nie rysuje nie matowieje. Ręcznie też jest bardzo łatwy do utrzymania w czystości.

7) WYGLĄD:
Połaczenie soczystych kolorów niebieski i pomarańcz, zielony i żółty. Ja mam niebieski . Jakoś wygląd mnie nadzwyczaj nie zachwyca, szału nie ma.


8) CENA: ok 20

Z niekapkami to jest trochę jak z  kieliszkami- z niejednego trzeba wypić żeby się znać na piciu :-) Ale na dzień dzisiejszy Lovi górą.


NIECH ZCZYŚCI TO ZĄBKOWANIE.........

No teraz to już sie mogę i własnym podzielić doświadczeniem odnośnie smaków żelu calgel a bobodent. Ponieważ pokarało i mnie i w jakiś niewytłumaczalny kompletnie sposób nagle rośnie mi ząb mądrości- też się zerwał chłopak na 27 rok mojego życia, no ale nie czepiam się.....- w każdym bądź razie ni jak nie mogłam sobie z tym ********* bólem poradzić i w apogemu bezradności sięgnelam po Zośki specyfiki.Uwaga mówię- Calgel jest gęsty,  nie da się go dobrze rozsmarować nawet na moim wielkim zębie , za to w smaku całkiem,całkiem i tak powolutku chłodzi dziąsło.Bobodent , no syf jakiś  że masakra , chociaż Zosia go lubi,  to ma taki posmak roślinny , no ale po dość łatwej aplikacji i uczuciu wyschłego runa leśnego w paszczy nagle zalewa Cię fala zimna i cholera wie czy to zasługa wyciągu z rumianku czy jakiegoś chemicznego specyfiku, efekt jest tak cudowny , szybki , że zapominasz i o bólu i o tym cholernym smaku..... Czyli ja dalej obstaję za Bobdent i chyba potrzebuję dentysty............ :(