(function(i,s,o,g,r,a,m){i['GoogleAnalyticsObject']=r;i[r]=i[r]||function(){ (i[r].q=i[r].q||[]).push(arguments)},i[r].l=1*new Date();a=s.createElement(o), m=s.getElementsByTagName(o)[0];a.async=1;a.src=g;m.parentNode.insertBefore(a,m) })(window,document,'script','//www.google-analytics.com/analytics.js','ga'); ga('create', 'UA-47068289-1', 'sprytnamamablog.blogspot.com'); ga('send', 'pageview');

piątek, 29 listopada 2013

MAMOWO BLOGOWA WYMIANKA MIKOŁAJKOWA......CZEGO JESZCZE NIE WIECIE

No przepraszam , ale nie wiecie o mnie jednej ważnej rzeczy- szykowanie prezentów jest tym , co lubię bardzo bardzo :-) Więc muszę, po prostu muszę podzielić się z Wami zdjęciami z przygotowań mikołajkowego prezentu dla Leona i Mateusza i ich cudownej mamy Agnieszki :-) Spokojnie wszytkiego nie zdradzę :-)tylko tak troszkę......a przy okazji poznacie moje nowe anielice :-)









poniedziałek, 25 listopada 2013

CHICCO - MOŻNA DOSTAĆ KRĘCIOŁA - TĘCZOWY BĄCZEK

Hm, co może być gorsze od zabawki bez wyłącznika?Głośna zabawka bez wyłącznika!- stwierdziłam patrząc jak mała bawi się bączkiem!Niech się bawi dziecinka , mama sobie spokojnie wypije ciepłego soczka malinowego , w ukochanym kubeczku.Za oknem zima, pierwszy śnieg tego roku, w domku cieplutko, czyli moment naprawdę sprzyja relaksowi.Jej tatuś musi mnie strasznie nie lubić skoro poświęcił aż godzinę swego istnienia żeby nauczyć ja głośnego napędzania tej machinerii.Hm , ale co ta zabawka tak naprawdę ma w sobie z bączka? Wygląda w zasadzie jak kwiatek z łodygą tylko odwrócony, w środku ma jakieś kuleczki które robią tyle rumoru wpędzone w ruch że aż głowa boli! I właściwie to taka wersja chyba de lux bączka bo odkąd sięgam pamięcią to podstawową czynnością bączka jest kręcenie się a tu bączek jest statyczny.W bączkiu się kręci!Ale żadne to pocieszenia!Nie, nie rusza mnie ta zabawka- stwierdziłam leniwie dopijając sok  w swoim ukochanym fotelu! Uwielbima gorące napoje i parę która tak romantycznie wydobywa się z kubeczka!A jaki to sakramęctwo wydaje dźwięk ,stwierdzam wytrącona z równowagi, jakby plac budowy toczył się w środku i to nie takiej polskiej budowy, albo może i polskiej ale na 2 dni przed oddaniem do użytku obiektu!Nie , no coś muszę wymyśle żeby obronić tego biedaka spod miecza swojej własnej krytyki, ale co mogę powiedzieć? Bączek ma się obracać i wydawać baczący dżwiek tu  chyba o tym zapomniano.Może po prostu to nie powinno się nazywać bączek - wtedy można by się mniej czepiać! Musze pochwalić za kolorki - bardzo radosne, i za solidność wykonania i materiałów, no ale przecież za coś musimy zapłacić te 80 zł!No nie, to w takim razie nie ma o czym  się rozpisywać ta zabawka to lipa! Droga, jakoś nie adekwatna do ceny, i na dodatek bez podstawowej funkcji którą powinna spełniać!Upiłam kolejny łyk soku i pomyślałam że zwariowałam do reszty kupują Zośce tą zabawkę , co mogło mnie napaść? Zaczynam wertować w pamięci  wydarzenia w którym nastąpił ten straszny czyn z mojej strony.Hm, nie pamiętam, ale to dobry znak - znaczy to tyle że nie było to dla mnie ważne i inaczej chyba bym pamiętała? Upiłam kolejny łyk, te kulki napędzane rączką mojego dziecka naprawę denerwują!O nie , o nie tylko nie to, dziecko uważaj , ja mam sok! Ale było już za późno, młoda zadowolona z rezultatów prób głośności owego bączka chwyciłą go z przyśpieszeniem mega ziemskim za łodygę i wleciała we mnie z tupetem .Pyszny acz gorący sok wylał mi się na bluzkę , poplamiłł fotel i ochlapał bączka, który był przyczyną całego zdarzenia !Naprawdę solidna zabawka pomyślałam , w innej sytuacji mógłby się zmoczyć, przez co nie spełniałby już swojej funkcji, też mi posieczenie stwierdziłam w ostatniej chwili łapiąc kubek któremu właśnie ukruszyło się ucho.Nic nie szkodzi, wcale nie nie jestem złą, wcale nie jest to mój ulubiony kubek, wcale nie mam przez to więcej sprzatania. Dziekuję ci córciu i dziękuję firmie Chicco za miło spędzony czas podczas dzisiejszego ranka.A  bączek mamy od cioci , która nie posiada jeszcze pociechy, ale jak już posiądze to jej oddam ,niech się  jej dziecko nacieszy , bo przecież Zośka choćby nawet chciała to tego dzida nie wykończy, ale zawsze mogę spróbowac ja....



niedziela, 24 listopada 2013

PIERWSZA BIELIZNA

Trwa zwyczajny szary dzień,znów siedzę z kartką w ręku żeby tam sobie coś poszaleć, znów Zosia robi wszystko żebym sobie nie szalała. Po 30 min. naporu mojego dziecka odpuszczam i daję się dobrowolnie zaciągnąć do jej pieczary. Tam jak mała muszka osaczona przez  wielkiego pająka grzecznie odgrywam rolę gościa - sytuacja nabiera powagi rodem z bajki o Pszczółce Maji. Słońce wali po oczach przez świeżo umyte okno- mogłaby tą roletą przysłonić , ale po pierwsze strasznie mnie cieszy ze jakimś cudem umyłam to okno i nareszcie widać to słońce, a po drugie nie wolno mi zepsuć chwili- ponieważ moja córka nakręca całą machinerię zabaweczek.Wszystko tu ma swój porządek,każda zabaweczka jest traktowana z należytą pobożnością, następuje synchronizacja każdego dźwięku z każdym,a ona jak ten zegarmistrz uruchamia kolejne mechanizmy. Kątem oka widzę że na mnie zerka , czy jeszcze żyję i czy oby czasem przekroczenie bariery dźwięku nie zrobił ze mnie osoby która nie słyszy.Ale ja jestem twarda, głowa mi już pęka a zostało jeszcze ze trzy grająco pstrykające ustrojstwa-  ale nie pokażę małej że przegina,  choćby mi uszy odpadły i poszły na zewnątrz się wywietrzyć! Powolutku wszystko ucicha i zaczyna się kolejny etap - czynny udział obserwatora.To bardzo lubię i chętnie bawię się wszystkim tym, co mała Zosia mi poda, resztą mi nie wolno, i to już wiem , dostałam kilka razy konkretnym paplaniem do zrozumienia że nie tak się trzeba bawić , a moja córka wymachując nerwowo obiema kończynami górnymi zdawała się mówić-"Mamo, tak nie będzie".Po studenckim kwadransie razy trzy następuje etap czytania bajek! Teraz każda mama powinna mnie pochwalić wszak czytam dziecku ! Ależ nie moje drogie Zosia czyta mi ,o ileż łatwiej i szybciej byłoby mi je czytać , ale niestety, mała pokazuje obrazki i tylko tam gdzie wskaże palcem a z jej usteczek nie wyda się żaden pisk, szum , słowo , lub coś na kształt słowa, wolno mi się odezwać. Ta zabawa mogła by trwać i trwać, bo książeczek mamy dużo, gdyby nie nagły bardzo przykry wypadek. Zosia się zsiurała!"-O nie " to powiedziałam "- do jasnej Anielki"- to pomyślałam, no może trochę gorzej zamiast tej Anielki. Po kilku sekundach jednak stwierdziłam, że to jeszcze nie koniec świata, pomyślałam o wszystkim co mogłoby się stać jeszcze gorszego- mogła zasikać książkę, łóżko, łóżeczko, dywan,mogła się rozebrać i walnąć ciuchami o ścianę, mogła usiąść z mokrą pupą na miseczkę z chrupkami, mogła usiąść na mnie !Ale nie, nic się nie stało, próbuję opanować uderzającą w mój mózg falę ciepła!Początki są zawsze trudne, i co tu da nocnik który gra jak nikt nawet go nie uraczył krótką posiadóweczką!Dobrze ,spokojnie sprytna mamo, weź mopka i do roboty.Myślałam że dam rady ale jak człowiek ma dać rady jak mała co pięć minut przenosi nocnik z miejsca w miejsce, jak dać rady w momencie kiedy jak pytam gdzie Zosia sika - to paluszkiem pięknie pokazuje nocniczek , "-to czemu do jasnego z nieba pioruna o wysokim zasięgu rażenia się pięknie zmoczyłaś moja droga damo??"Nie, nie ma to sensu , te siuśki nie wyparują trzeba się z tym szybko rozprawić bo faktycznie mogą jeszcze  wyparować, a ta perspektywa jest chyba jeszcze straszniejsza!"-Cóż nauka sikania w odpowiednim miejscu jest bardzo trudna." Pomyślałam sobie , odciążając mózg od złości na własne dziecko, ""-w końcu faceci wciąż jej nie opanowali notorycznie zasilając różne powierzchnie i miejsca amoniakiem !" Dobrze , spokojnie Agnieszko , policzmy do 10 i pięknie ścieramy plamę z podłogi. Teraz tylko przebierzemy małego moczydupka i wszystko wróci do względnej normy- tak, myślałam odkładając sprzęty po brudnej robocie, w zasadzie mogła być jeszcze bardziej brudna- mówiło mi coś w środku , aż mi się humor poprawił  tą myślą i z wdzięcznością uśmiechnełam się do małej. Przebierając winowajcę zadałam sobie pytanie o pierwszą bieliznę. Zosia otrzymała właśnie pierwszy komplet swojej bielizny. Aż 7 par majteczek z księżniczami  z H&M- wydawało mi się że to zapas na tydzień, błąd, to owszem zapas ale na dzień!Plan był taki że uda mi się w jakiś sposób stworzyć wzniosły nastój przy zakładaniu tejże części garderoby , a licząc na jej kobiecą próżność , spodoba się jej to i zacznie dodatkowo rozumieć jak działa system sikania! A wracając do tej pierwszej bielizny, jak człowiek słyszy stwierdzenie pierwsza bielizna to ok 80% populacji myśli o staniku!Frajerzy pomyślałam , każda mama wie że pierwsza bielizna jest pampers! Może uogólnijmy pieluszka! Potem jej godnym następcą stają się majteczki.Znów moje myśli skłoniły się ku mężczyznom - faceci nie powinni nosić  majtek za karę  - nie umieją sikać przecież! Hm , ale może majteczki to nagroda za naukę innej czynności, dobra , może trochę przesadziłam faceci też powinni nosić majtki, bo bardziej niż sikania jak widnokrąg długi jeszcze bardziej przeraziła mnie myśl co by wyprawiali bez bielizny.Czyli najpierw pieluszka , potem majteczki - taka jest kolejność !Pierwszą bielizną nie jest stanik i nie ma powodu się co wstydzić go kupując, gdyż  nie każdy na tej ziemi dostępuję tego zaszytu, ale baby są jakieś inne! A meżczyżni są bezwzględni-mój wywód aż mnie samą zdziwił do tego stopnia że zapomniałam założyć Zosi pieluszki- tak na wszelki który napewno się zdarzy prędzej czy później- i zapięłam same body!Nic jednak nie powiedziała, a ja byłam zbyt pochłonięta moimi oto wnioskami-bo to że się wstydzimy to facetów wina, oni zawsze wyśmiewają te biedne dziewczyny które kupują staniczki. A to przecież pomijając walory zdrowotne, ochrona przed ślepiami tych oto osobników, bo ich mózgi w tym wieku jeszcze nie są gotowe na zbyt wiele wiedzy odnośnie niektórych spraw, a my przecież nie bedziemy czekać na intelektualny rozwój panów, bo byśmy się nie doczekały i piersi też byśmy nie miały.Ale nie fajnie  jest się nabijać z biednej dziewczyny której rosną piersi , które notabene za kilka lat będą pięknym dekoltem .Natomiast faceci którzy tu i tam potrafią to i owo - to norma- i nikt tu nie reaguje! A gdyby taki egzemplarz nie nosił bielizny i przez to byłby wyśmiany za młodych lat to pewnie i nauczyłby się korzystania z toalety. Bo my np. kobiety namiętnie korzystamy z toalet , czasem tworząc korki na kilometry a wyśmiewają nas za coś takiego ja piersi !"-Hańba" pomyślałam o całej tej sytuacji z którą nikt nic nie robi, stało się to właściwie normą społeczną, i gdyby np. jakaś młoda kobieta z tego powodu się załamała to też by ja wyśmiano! i -"Wstyd !" ale to już krzyknełam patrząc na na znów przemoczoną Zosię, nawet nie zapytam dlaczego ! Popatrzyłam , wzięłam głęboki oddech, pomyśłałam sobie że dzięki Bogu do stanika jeszcze trochę czasu nam upłynie i pewnie  nie będę  wtedy  mogła pomóc, ale tu mogę , wieć sikaj moje drogie dziecko gdzie chcesz ,a najlepiej do nocnika :-)

Mama o, o, mamy problem...

czwartek, 21 listopada 2013

ROK 2008

Mała przygoda w Barcelonie, udało mi się z całego roku wybrać tylko 6 zdjęć które uważam za  nie kolące w ślepka!
Sprytna jeszcze nieświadoma swego sprytu

marina

panorama Barcelony 

widok spod muzeum narodowego

nie wiem co to za panowie, ale mam do nich słabość

widok z okna , ptaki mają za darmochę, no może nie taki...

ROK 2007

W tym roku udało mi się już mieć zdjęcia które bardzo lubię acz kolwiek  nie ja go robiłam , natomiast było moją inspiracją i milowym krokiem w moich poczynaniach.

Rzym, Piazza della Repubblica

MOJE PIERWSZE...

Pierwszy aparat, dostałam od rodziców jak miałam 8 lat, robiłam nim zdjęcia cały tydzień, 24/h , wszystkiemu co się ruszało badź nie.Odmawiałam picia, przyjmowania pokarmów i snu. Po tym nieszczęsnym tygodniu, zmęczona ciągłym artyzmem oświadczyłam im że pora wywołać film.Nie wiem czy oni czekali na tą okazję , czy bali mi się powiedzieć żebym nie miała do nich żalu, ale przy obiedzie tatuś po moim oświadczeniu przemówił do mnie spokojnym , rozsądnym głosem-"Agniesiu ten aparat nie działa i nie ma w nim kliszy!" Czyli że co przepraszam bardzo|?? -"Czyli że nie zrobiłaś żadnego zdjęcia dziecko kochane!"Jak nie zrobiłam, pracowałam w pocie czoła cały tydzień, co Wy jesteście nie normalni, jak można dziecku taki rzeczy robić??Ale zrobili a był to stary zenit-E, który gdyby nie ja zasypałby się kurzem w szufladzie biurka mojego dziadzia.A tak dałam mu tygodniową drugą młodość- zresztą on nie mógł narzekać , bo co mu tam mogło przeszkadząć- znów jego migawka zetknęła się ze światłem .No to szał na pół gwizdka.Kolejny aparat mojego życia był z importu z Francji- zadość uczynienie za krzywdy sprzed lat! Kodaczek na kliszę i działaŁ :-) pewien czas oczywiście! Raz naświetlił mi film ale to jakoś przeżyłam, wszak i Leonardo miewał gorsze dni, potem miał jakiś wypadek ale bez mojego udziału, pojechał więc do naprawy , a jak wrócił mamusia oświadczyła swoim dzieciom że jest zepsuty.Jak mamusia tak mówi, to tak musi być- wtedy jeszcze dzieci cokolwiek szanowały rodziców, a rodzice swoją pozycję budowali latami, i nie nowymi gadżetami ale czasem jaki z nami spędzali. Więc  kodaczek odpoczywał w szafie, a ja biedna rozpaczałam nad niedolą biedaka, który w rzeczywistości miał się świetnie, tyle tylko że moja kochana rodziciela stwierdziła samozwańczo że po naprawie należy mu się czas rekonwalescencji, długi czas... Ja marzenia o fotografowaniu porzuciłam, jak widać nie było mi dane, bo same niewypały szły.Brałam więc pokornie udział we wszystkich imprezowych ustawkach rodzinnych, z miną Sfinksa, cierpliwością konia i naiwnością osła!Walor estetyczny nie miał dla nikogo wtedy znaczenia liczyła się sztuka! No ale jak masz do popstrykania 36 klatek max , to nie poszalejesz , nie to co teraz. Do aparatu wróciłam po tym zdjęciu , które mi przypomniało że strasznie lubię fotografować......Nie jest to jakiś szał , ale jak na nie retuszowane i z zaskoczenia , nie patrząc na tło - podoba mi się :-p Wtedy też stwierdziłam że dobrze mi w blondzie!

HERAKLIT MIAŁ RACJĘ- PANTA RHEJ

Zaczął się kolejny dzień mego istnienia.To jest jakiś Boży zamysła - ja wstaję Zośka idzie spać - pomyślałam wstając dziś rano, które dla normalnego człowieka byłoby południem !Zerknełam na listę rzeczy które mam załatwić i już mnie odrzuciło- nie ma szans- nic z tego dziś nie załatwię! Nie chce mi się , pogoda nie taka jak trzeba , co ja się będę produkować.Jeszcze nie uruchomiłam ekspresu, jeszcze nie wyjełam z szafki ukochanego kubka z łapką a już mnie dopadły moje kosmate myśli-Heraklit miał rację pomyślałam-Panta Rhej! Tak, ogólnie banalne stwierdzenie jak każde inne w stylu," kochajmy ludzi tak szybko odchodzą" powtarzane przy odpowiednich okazjach, "nie znasz dnia ani godziny"," niedaleko pada jabłko od jabłoni",   " ten się nie myli co nic nie robi powiedział kogut siedząc na kaczce"- to moje ulubione, kogut to strasznie mądry gość!I te oto mądrości życiowe jak na złość stają się mądrościami tylko wtedy kiedy dopada Cię sytacja na którą nie jesteś gotowa, a mimo wszystko to się dzieje!Otwierając dziś oczy zobaczyłam jak Zośka nurkuje w pudle z zabawkam,i bo sama poszukiwała wszyskich zabawek z pewnej kolekcji! Tylko ich szukała, wyjmowała, ustawiała równo na podłodze i nimi się bawiła.Ona już nie jest niemowlaczkiem, nic dzwinego że z ręcznika kąpielowego wystają jej nogi, że w wanience kąpie się na siedząco, że przy jedzeniu jest upaprana wymachując łyżką i widelcem, że kupuję jej obuwie, że rośnie jak drożdże na zakwas- że ja tego wcześnie nie zauważyłam, że to mi się wcześniej nie zaświeciłą żaróweczka nad głową, dopiero dziś!Koniec pomyślałam, pora zrobić coś dla siebie! Wiecie ze mam w domu 74 pary butów? Kocham buty, kocham książki, kocham swoje prace, no i kocham moją córkę i jej cały świat !I nie widzę powodu dla którego bym nie miała się z Wami podzielić tym całym wariactwem!








środa, 20 listopada 2013

SĄ ZASADY - CZYLI CZEGO NIE ROBIMY MATKOM PRZYKAZANIE NR 1.- NIE SKŁADAMY NIE ZAPOWIEDZIANYCH WIZYT!

  Dzwoni telefon. Upaprana kaszką i walką z małolatkiem, w rozciągniętej koszulce odbierasz!Nie dlatego że byś zawsze odbierała, tylko kurde dlatego, że ten metalowo plastikowy cud techniki robiący prawie już wszystko nie potrafi jeszcze o dziwo, sam odrzucić połączenia widząc po Twojej minie, że nie masz ochoty odbierać! Stało się , oderwana od natarcia na buzię malucha dobiegasz wściekła, łapiesz komórkę , która oczywiście  musi być umieszczona w specjalnym miejscu naszego domostwa żeby małe rączki i buzie jej nie dosięgły , i słyszysz-"Cześć Aga, co robisz?" Idiotyczne pytanie natręta już wprawia się o odruch wymiotny - co ja kurde mogę robić mając małego dziecko , i czy oby na pewno chcesz o tym usłyszeć?? Sekunda zastanowienia i odpowiadam-"Nic" .Mój błąd! Nic oznacza że delikwent podejmuje wyzwanie , a jego brak wyczucia jest tak powalający że zebra by z pasków obleciała, A On natomiast oznajmia słodziutkim głosem

czwartek, 14 listopada 2013

ALEŻ JESTEM SPRYTNA - ACH ŚPIJ KOCHANIE...

Nie no, się zrobił ze mnie znawca psychologii dziecięcej jak nic. Otóż co Wam powiem, zrobiłam wszystko co w mojej mocy alby w ciągu życia mojej córki wmusić w nią 2 spańska w ciągu dnia.Spała jak chciała -nic nie mówiłam, całe lato na podwórku w wózku, czasem o 5 ,czasem o 6 już byłam poza domem, ale nic to.Jak chciałam ją nauczyć w domu to zawiozłam do babci żeby pamięć która jest w niektórych sprawach bardzo krótkotrwała nie rejestrowała systemu spania letniego , a przeszła na zimowy, jak mała zaczynała już spać z nami, to zrobiłam refresh pokoju i znów poczeła spać sama . No ale dlaczego do jasnej cholery te dwa razy w ciągu dnia musi mały dziad zasypiać u mnie na rękch, a w nocy rozwali się na moim łózku, wypije flachę i odkładam ją do łóżeczka i  dupcia do góry , nos w poduchę i śpi- bez marudzenia, bez komplikacji.A tylko słońce na horyzoncie  toczy batalie! Zastanawiam się, czy to nie jest reszka z kodowania nocnego trybu spania jak była maluchem czy poprostu cwaniactwo .Chwilowo więc mój spryt poszedł się paść ;-(


środa, 13 listopada 2013

SĄ RZECZY KTÓRYCH NIE KUPISZ ZA PIENIĄDZE , ZA WSZYSTKIE INNE ZAPŁACISZ KARTĄ MASTER CARD NP.

Syn: "Tato, czy mogę Tobie zadać pytanie?"
Ojciec: "Tak, oczywiście, a o co chodzi?"
Syn: "Tato… ile zarabiasz na godzinę?"
Ojciec: " To nie jest twoja sprawa, a w ogóle dlaczego pytasz o takie rzeczy"
Syn: ". Ja tylko chciałem wiedzieć, ile zarabiasz na godzinę…nie gniewaj się"
Ojciec: "Jeśli musisz to wiedzieć, zarabiam 250 zł na godzinę."
Syn: "Ohhh”… spuścił wzrok i ze smutkiem zapytał...
"Tato, czy mógłbym od Ciebie pożyczyć 50 złotych?"
Ojciec był wściekły.
„Synu jeśli tylko dlatego pytasz, że chcesz pożyczyć pieniądze aby kupić głupią zabawkę lub inne bzdury, to w tej chwili maszeruj prosto do swojego pokoju i wskakuj do łóżka. Pomyśl o tym, dlaczego jesteś taki samolubny. Ja ciężko pracuje każdego dnia dla… takiego dziecinnego i egoistycznego zachowania jak Twoje?!
Chłopiec cicho odszedł do swojego pokoju i zamknął drzwi.
Mężczyzna usiadł i zaczął się jeszcze bardziej nakręcać myśląc o pytaniach małego chłopca . Jak on śmie pytać żeby tylko wyciągnąć pieniądze?
Minęła godzina, emocje opadły i mężczyzna zaczął się zastanawiać:
„Może mały rzeczywiście potrzebował tych 50 zł na coś niezwykle ważnego.. przecież do tej pory nie za często prosił o pieniądze ”. Wstał , ruszył spokojnym krokiem w stronę pokoju synka i otworzył drzwi..
"Synu, śpisz?"- zapytał.
"Nie tato, nie śpię".
"Pomyślałem, że trochę za ostro zareagowałem na Twoje wcześniejsze pytania …Wiesz, że ciężko pracuje a to był szczególnie męczący i długi dzień… Wyjął banknot . ”Oto 50 złotych o które prosiłeś..."
Chłopiec usiadł prosto i uśmiechnął się. "Och, dziękuję tatusiu!"
Następnie, sięgając pod poduszkę swoją małą rączką, wyciągnął kilka zgniecionych banknotów i pokazał je ojcu. Mężczyzna zobaczył, że chłopak miał już pieniądze i złość ponownie zaczęła powracać .
Chłopiec powoli liczył swoje pieniądze, a potem spojrzał na ojca z wyrazem radości na twarzy.
"Dlaczego chcesz mieć więcej pieniędzy, jeśli już jakieś masz "? zapytał ojciec.
"Ponieważ nie miałem dość, ale teraz już mam” odpowiedział ucieszony chłopiec.
"Tatusiu, uzbierałem już 250 złotych.
CZY MOGĘ TERAZ KUPIĆ GODZINĘ TWOJEGO CZASU?
Proszę wróć jutro wcześniej do domu żebym mógł z tobą zjeść wspólną kolację…”

Ojciec został na swoim miejscu jak rażony piorunem. Minęła długa chwila po której objął małego synka i zaczął błagać o przebaczenie…

To tylko krótkie przypomnienie dla wszystkich, którzy pracują tak ciężko w życiu.
Zapamiętaj: kiedy w pracy przestanie ci się powodzić, firma cię zwolni i zastąpi kimś lepszym i tańszym. Kiedy przez pracę stracisz kogoś najbardziej bliskiego... nie odkupisz go za żadne pieniądze.
To strata, którą będziesz nosił ze sobą do końca życia.
Dbaj o rodzinę i przyjaciół.



Dziękuję mojej koleżance , która choć pora jest późna na otrzeźwienie umysłu wysłała mi ten oto cudowny tekst!

                                  DBAJMY O RODZINĘ I PRZYJACIÓŁ KOCHANI

GARNUSZEK NA KLOCUSZEK CO MOŻNA W NIM SCHOWAĆ ?


 No więc przedstawiam Wam kolejnego cudownego przedstawiciela firmy Fisher Price. Garnuszek na klocuszek z serii ucz się i śmiej. Jeśli któreś z Was ma dziecko z predyspozycjami do szperania, grzebania, wykładania, wkładania, to jest to .....



poniedziałek, 11 listopada 2013

7 DNI- WYZWANIE FOTO

Moje drogie, pogoda jest tak ponura że pies z kulawą nogą nie wychyliłby nosa z zapyziałej budy.Korzystając więc z wolnej chwili , kiedy to moja pociecha słodko śpi postanowiłam poczytać co tam u Was ciekawego,na blogu u Uli  przeczytałam o fajnym pomyśle na listopadową nudę :-) 7-dniowe wyzwanie z aparatem i do tego z fajnymi tematami.Poczynając od dziś przez siedem dni pstrykamy po jednej spontanicznej fotce opisujacej temat który w tym dniu obowiązuje.Jeżeli chcecie się dowiedziec jak to działa to kliknijcie na baner z boku i wszystkiego się dowiecie!Ja właśnie zaczynam zabawę:-)
Oto wyzwanie od Pani Uli, kto podejmnie?


piątek, 8 listopada 2013

SMILY PLAY - KLOCKI Z NIESPODZIANKĄ I TO JAKĄ............

Jasny gwint, czemu dzieciaki zawsze lubują się w zabawkach które nie mają wyłącznika??Nie wiem ,jest na to jakaś super procedura?Może to działa trochę tak, jak ja kupuję buty- ładne- to biorę, nie ma wyłącznika- to będzie moja najlepsza zabawka?I jest w ogóle infolinia dla rodziców prześladowanych przez zabawki bez wyłączników?? Nie ma?A to ciekawe czemu?Bo,od niedawna jestem skłonna sądzić , że jak Cię ktoś nie za bardzo lubi, albo jakiś dowciapny jest , to podaruje Twojemu maluchowi śliczną zabawkę bez wyłącznika..... i na 80% będzie to prędzej czy później ulubiona zabawka.I wyjścia są dwa- albo konkretnie trzaśniesz o ścianę, albo dasz spokój!No i tu już możemy sobie podywagować o etyce w wychowywaniu dzieci. Odnośnie tych klocków których producentem jest firma Smily play - już Wam powiem ,a co, jaka jest niespodzinka! Klocki grają i razem i osobno , i wyłącznika nie mają , nie,nie!Ba, nawet wiem gdzie mam nie równo ułożony parkiet bo w tym miejscu tez grają, takie są czułe psia dupa!Od razu też powiem że nie znają się na zegarku i grają kiedy chcą- znaczy się- mruczą kiedy chcą!.Teraz trochę techniczniej podejdę do sprawy , kostek jest 3, do każdej po 2 bateryjki wchodzi, cholernie energooszczędne zabawki , grają i grają.Ale na pewno jest to dużo lepsza opcja niż kostki z Fisher Price.Mają dużo więcej funkcji, są ciekawsze wizualnie ,no i to granie...........W ogóle lubię jak zabawki mają jakiś sens.Tu jest pewna logika, no może poza układaniem , bo dziecko pewnie myśli że układa wieże, a ja myślę czemu kot ma być na psie , a mysz na kocie, czy może inna logiczność w tym jest np. od najsilniejszego - pies-kot-mysz!O! To wydaje się logiczne, ale czy na pewno?Powinni dorzucić instrukcję obsługi w tej kwestii- bo są tu pewne niejasności. Dobra, ogólnie jest pies-kostka, kot-kostka, mysz-kostka.Najgorsze dźwięki odstawia mysz-pamiętajcie!No i każda kostka, po naciśnięciu pseudo łebka gra, jak nałoży się trzy łebki na siebie też grają , tylko dłużej , i inną melodie( to mobilizuje dziecko żeby układało te klocki w pionie) .Kostka-piesek jest moim faworytem , najładniejsza kosteczka ,czerwona z żółtym łebkiem .Na jej ściankach mamy lusterko- dzieci uwielbiają lusterka, pseudo budę z przesuwnymi drzwiami-albo widzimy obrazek z pieskiem , albo z kośćmi w miseczce,ruchoma kość wydająca terkoczący dźwięk,no i ostatnia ścianka  to miejsce gdzie jest głośnik i bateria ale są tu też nadrukowane literki.Średnio lubiana kostka- czyli kot-kostka ma zieloną obudowę i pomarańczowy łepek,na jednej ze ścianek jest motylek z ruchomym skrzydełkiem,na drugiej dwukolorowy obracający walec,, na trzeciej dotykowa-fakturowana ścianka, no i z głośnikiem i bateryjką na ściance umieszczone są cyferki.Mysza - niebieski łepek -pomarańczowa kostka- już mi się agresor włącza- pierwsza ścianka to tzw. ślimaki czyli wkrętki które trzeba przesuwać po wytyczonym torze,druga ścianka, to obrotowe kółeczko  z kuleczkami w środku,trzecia ścianka , to fakturowany na głębokość kwadrat, no i na ostatniej , najmniej atrakcyjnej ściance mamy jakieś nutki.No i zabawa wyzwala kratywność, można uczyć na tych kostkach liczyć do 3 np :-), można uczyć kolorów, faktur,na pewno wzmagają koordynację manualną, możemy tłumaczyć  co jest pion, co jest poziom, no i wszelkiego rodzaju poruszania kostkami, drzwiczkami, guziczkami.Bardzo fajna zabawka.No i muszę się przyznać że są przyciski ale nazwę je uciszenia a nie wyłączanie , bo po naciśnięciu odgłos zwierzak milknie ,chociaż nie zawsze - czasem coś odszczeknie , ale nie czepiam się już tak bardzo.Cena od 40 do 50 zł. Mam je już dobry rok i ciągle są w obiegu , także jeśli chodzi o zainteresowanie to mogę z całą pewnością zaręczyć że je wzbudzą w maluchu. 

















czwartek, 7 listopada 2013

CZASEM JEST CIĘŻKO..-CIĘŻKO JEST DZIŚ

Dziś ogólny dzień załamania, nie pamaga mi ani kawa, ani ciepełko w domu- czyli jest źle.Nie chodzi o to wcale że jestem chora,ani o to że prowadzę otwary bunt przeciw opiece medycznej i nie wybieram się w dalszym ciągu do lekarza, chociaż już sama stwierdzam że zapalenie oskrzeli może już być z tego kaszlu.Szczepiłam się  na grypę , więc jak na ten rok to naprawdę wyczerpałam limit wizyt u dobrodusznych i miłych lekarzy, których mam po dziurki w nosie. Z mądrości mojego męża wynika że bardzo szybko tracę zapał do rzeczy które robię, ale mi nie chodzi o rzeczy które robię, chodzi o to że kurde nie ma efektu , to uznaję że robie to źle i kończę działalność.Tu jednak mój kochany wskazuje na czynnik czasu- bo kiedy jest pora żeby się poddać - dzień, tydzień, miesiąc, rok?No i trzeba mu przyznać rację że czynnik czasu jest ważny.Więc pomimo moich usilnych starań, i totalnej porażki w dziedzinie rozwijania bloga, pójdę po nową kawę, ubiorę cieplejsze skarpetki i napiszę kolejnego posta, kolejnego maila, wykonam kolejny telefon i może coś się ruszy.No a poza tym to Zosia nie je od dwóch dni, i nic ale to nic nie jest w stanią ją przekonać że jedzenie jest dobre-działania  siłowe kończą się jedynie lamentem i rozrzutem pokarmu po całym pomieszczeniu w jakim się akurat znajdujemy, nie mam nawet szans na ucieszkę, potrafi mi całą miskę z zupką złapać i załatwić łóżko,krzesełko, dywan, ściany.Jako matka z rezygnacją stwierdzam że dobrze że chociaż pije.........I jak na złość nie mam nawet nic słodkiego w domu żeby sobie porawić humor :-(

Mojemu małemu napastnikowi jak widać nic nie jest!



środa, 6 listopada 2013

MUZYCZKA SKRZYNKA POCZTOWA- WIĘC MAMA MA LIST DO OBEBRANIA

Zbliża się czas dla św. Mikołaja, a żeby wysłać kartkę z życzeniami należy mieć przyzwoitą skrzynkę pocztową :-)Więc o to przedstawiamy Muzyczna Skrzynka pocztowa- Fisher Price.Co robi ciekawego ?


wtorek, 5 listopada 2013

BLOG PARETINGOWY- ja pierdzielę ....

Ej szał! Dziś mnie oświeciło co ja w ogóle robię! Piszę bloga, i uwaga mam blog paretingowy :-)  i jeszcze więcej , można na tym zarobić , można się ściągać kto lepszy , kto gorszy , można nawet uświadomić innym że jest się najlepszym blogerem w blogosferze i wcale nie potrzeba na to żadnego potwierdzenia - po prostu jestem najlepsza i już! Fuck! Myślałam że tutaj człowiek ma wolną przestrzeń , ale dopiero tu jest parcie na wszystko, bo szkło to mało!Smutna sprawa ogólnie.Zdajecie sobie sprawę że ludzie robią masę rzeczy żeby mieć jak najwięcej wejść?? Straszne! Jestem chyba zbyt staroświecka- cieszy mnie fakt że mogę się z kimś podzielić wiedzą, że są ludzie z którymi mogę się podzielić doświadczeniem macierzyństwa a właściwie brzemieniem jakie z sobą niesie macierzyństwo- uwielbiam dziewczyny które ze mną piszą , uwielbiam momenty , kiedy siadam z dobrą kawą  i piszę sobie o zabawkach,o małej,o życiu , jeśli  ktoś to czyta , to kurde miłe , jak ktoś mnie zaprasza na swojego bloga to wchodzę sprawdzam , poznaję.Uwielbiam zabawki które sprawdzam . A już najbardziej to lubię ludzi, którzy czytają to co piszę !Ale może muszę trochę dorosnąć, trochę nauczyć się bycia przebiegłą  i będę wściekłą,zawistną matką ścigające tych którzy dopiero zaczynają przygodę z blogosferą , hahahah tylko po co? Ja nikogo nie krytykuję , każdy ma pomysł na bloga i o to chodzi, nawet o to że można na tym zarabiać też fajnie , więc ja dalej będę się bawić tym czym mogę i dzielić się z Wami moimi doświadczeniami.Mam blog paretingowy ale jaja- muszę o tym mojej mamusi napisać!Myślałam że po prostu sobie piszę prawie nie zauważona, ale wielkie oczy patrzą ..... buziaki dla tych , dla których blogowanie to czysta i nie skrępowana niczym przyjemność :-*
Zosia też wydaje się być zaskoczona zmianą statusu z bloga naszego na paretingowy :-)

piątek, 1 listopada 2013

SPRYTNA NA FACEBOOKU :-P

Mój mąż ma w zwyczaju zawsze mi prawić moralniaczki jak wpadam na kolejny rewelacyjny pomysł- Tego tygodniowe hasło brzmi- "Nie masz czasu  kup sobie kozę....." Wziełam sobie to do serca i postanowiłam....... nie kupować kozy ale jeszcze bardziej przyłożyć się do naszego funpages na FB Zapraszam więc https://www.facebook.com/Sprytnamamablogblogspotcom?ref=hl

HASBRO-PLAYSKOOL SŁONIK - FONTANNA Z PIŁEK

No moi Kochani pora trochę radości wprowadzić na salony- nasz nowy nabytek- Hasbro-playskool- fontanna z piłek. Niby nic wielkiego,bo co prawda potrzebny mu stosowny pakiecik baterii , ale ani nie liczy, ani nie zna alfabetu ani nawet nie chodzi.Za to zna piosenki których dźwięk jest tłumiony przez dmuchawę w jego trąbie. Czy to fajne?? Rewelacyjne, nie fajne!Zabawka jest prosta w obsłudze, uczy manualnego sprytu i logicznego myślenia, można też się pobujać w rytm tych pioseneczek - moja Zosia traktuje tego słonika trochę jak mp3! Najpierw uruchamia, potem tańczy przy nich , a potem bawi się z piłeczkami. Zestaw za skromne 120- do 200 zł zawiera kolorowego słonika  o wysokosci 60cm i 5 kolorowych piłeczek.Słonik zna 9 piosenek- to jest fajne bo gdy dziecko bawi się dłużej niż pół godziny a zakładając że piosenka trwa nie dłużej niż 3 minuty to można by oszaleć, a tak zanim zapamiętamy repertuar , trochę schodzi:-), kolejny bajer to trąba- ta może się obracać o 360 stopni i zmieniać trajektorię lotu piłeczek co bardzo uatrakcyjnia zabawę starszym dzieciom i słonik dłużej jest ciekawy dla maluchów.Jak się bawić :-) wesoło :-) uruchamiamy go dotykając jego łapki z czerwoną kuleczką.Zaczynia wiać i grać.Jeśli ktoś ma długie włosy , to można poczuć i wiatr we włosach :-) No i wrzucamy piłeczki do uszu słonika, nie do końca to edukacyjne podejście, uszy i piłeczki ale... Jedno ucho zasysa piłeczki i wypluwa przez trąbę jeśli dobrze skierujemy ją skierujemy to automatycznie piłeczki wpadną do  tego samego ucha i zabawa będzie trwała nie przerwanie bez większej ingerencji malucha. Ale jeśli troszkę inaczej ją ustawimy piłeczki będą wpadać do drugiego , a z stamtąd do brzuszka, na szczęście jest kieszonka i nie trzeba słonika kroić:-) piłeczki z kieszonki dziecko może ponownie wrzucić do ucha , ale już tym razem tylko od niego zależy do którego i jaka reakcję chce wywołać.Jest też trzecia opcja , o której pewnie pomyśleli projektanci , no i zdecydowanie pomyślała o niej moja córka- łapanie piłek i wkładanie piłek z powrotem do trąby.Efekt rewelacyjny , piłeczka utrzymuje się nad trąbą przez kilka chwil. To właśnie uwielbia moja córcia, która jak tylko zauważy że piłeczka jest nad trąbą to próbuje ja zbić rączką. Ogólnie zabawka jest nastawiona tylko na jeden rodzaj atrakcji, muszę jednak przyznać solidnie, ze to wystarczy , aby zając maluch na co najmniej 45 minut.Słonik wykonny z trawałego tworzywa , nie ma elementów o innej strukturze przez co , a wiadomo jak się ma malucha w domu i to tego na dwie nóżki nie cztery kółta- to wszystko zdażyć sie może...- a tu bardzo łatwo i przyjemnie się  czyści tą zabaweczkę.Wstarczy ściereczka , wiglotna szmatka, a w razie eilkiego W- delikatny detergent typu mleczko do czyszczenia.Jest to kolejna zabawka z serii niezniszczalnych więc spokojnie może posłużyć dla młodszego rodzeństa, mnie może trochę przeszkadza hałas, bo jest dość głośna , jak jakiś mały odkurzacz.Ale co tam taki drobiazg , skoro za cenę tego mam dla siebie kilka chwil .Nie jest to najnowszy produkt firmy Hasbro, ale warto się nad nim zastanowić , bo jest to ciekawa propozycja dla dziecka.Gdybyście byli ciekawi innych produktów tej marki to odsyłam do strony producenta   http://www.hasbro.com/pl_PL/  A teraz pora na fotoreportaż z naszego testowania.....